Może powinnam śpiewać na mostach. Pisać Że kocham. I takie tam że w grudniu gwiazdy są dużo jaśniejsze.
-
Zorze polarne wzruszają przechodniów, a nawet sklepikarzy. Tulą się do nieznajomych jasne włosy dziecka.
Zbuduj więc coś - może duży dom, zasadź jabłoń i krzew miodowych róż o mocnych łodygach wędrujących na okna. Blisko stołu i czterech krzeseł. Możesz też założyć ul. A na śniegu
zaznaczysz kiedyś orła i przyjdzie obowiązkowy wers o śmiechu. Rosnącym jak rozpiętość ramion.
- Kiedy umrę, zobaczę podszewkę świata. Drugą stronę, za ptakiem, górą i zachodem słońca. Wzywające odczytania prawdziwe znaczenie. Co nie zgadzało się, będzie się zgadzało. Co było niepojęte, będzie pojęte.
- A jeżeli nie ma podszewki świata? Jeżeli drozd na gałęzi nie jest wcale znakiem Tylko drozdem na gałęzi, jeżeli dzień i noc Następują po sobie nie dbając o sens I nie ma nic na ziemi, prócz tej ziemi?
Gdyby tak było, to jednak zostanie Słowo raz obudzone przez nietrwałe usta, Które biegnie i biegnie, poseł niestrudzony, Na międzygwiezdne pola, w kołowrót galaktyk I protestuje, woła, krzyczy.
1 komentarz:
...pozostanie zapach morza...
Prześlij komentarz